Holak: Nikt nie płaci podatku od autentyzmu

(…) A czujesz się jeszcze jakkolwiek młody? Metrykalnie by na to wychodziło, ale jesteś aktywny zawodowo od ponad dekady i suma twoich doświadczeń jest równa tej, do której zwykle ludzie dochodzą w wieku – powiedzmy – trzydziestu–trzydziestu trzech lat.

Jeśli chodzi o doświadczenie, to czuję, że jestem dużo dalej niż swój wiek, ale jeśli chodzi o przeżycia osobiste, to czuję, że przez zawodowe sprawy mogę być wręcz bliżej niż rówieśnicy. Mes kiedyś powiedział, że jestem z jednej strony stary, a z drugiej – młody. W stu procentach się pod tym podpisuję. Wiele aspektów życia prywatnego poznałem stosunkowo późno. Jak byłem dzieciakiem, skupiałem się na muzie, ponadto miałem dziewczynę i rozwijałem ten związek, przez co podejmowałem dojrzałe decyzje. Dopiero teraz wracają do mnie jakieś głupoty, które ludzie zwykle popełniają, mając lat dwadzieścia. Uważam więc, że tak wczesny start nie jest zbyt dobry dla osobistego rozwoju, bo oprócz tego, że daje kilka lat doświadczenia zawodowego, to odejmuje doświadczeń osobistych. Mam zaburzone proporcje – bo kiedy ja za młodu skupiałem się na pracy, rówieśnicy skupiali się na tym, na czym skupiają się młodzi ludzie, czyli na tym, żeby pójść na imprezę albo do łóżka z fajną laską. Niedosłownie, ale musiałem spróbować nadgonić tę różnicę. Mam wrażenie, że już ją nadgoniłem – ale gdyby nie muzyka, to zrobiłbym to wcześniej.

Żałujesz tych zachwianych proporcji czy bierzesz je na klatę jako konsekwencję tego, że możesz być teraz w tym miejscu?

Biorę na klatę na takiej samej zasadzie jak bierze się na klatę błędy i na takiej samej zasadzie jak to, że nie wstydziłbym się włączyć przy tobie pierwszej płyty Kumki Olik. Wiem, że ta płyta nie jest wybitna, ale mam też pełną świadomość, że ona była wykrzywiona, bo taka droga jak moja nie jest najbardziej naturalna. Jakbym miał komuś doradzać, co powinien zrobić z pierwszymi nagraniami, to polecałbym nie spieszyć się i nie wydawać ich najszybciej jak się da. Ja się spieszyłem.

Holak | wywiad | "To nie jest hip-hop. Rozmowy II"
fot. Ania Bystrowska

Pośpiech wynikał z młodego wieku czy jest wpisany w twój charakter? I na ile w tobie pozostał?

W dużej mierze z wieku. Chyba nadal się spieszę, choć nie w każdej dziedzinie, ale… To jest niezłe pytanie. Trudno mi wywnioskować, czy spieszę się dlatego, że mieszkam w Warszawie, gdzie ludzie żyją w wiecznym pędzie, czy dlatego, że wynika to z mojego charakteru. W zasadzie nie potrafię odpoczywać, bo dużo pracuję, a moja praca jest jednocześnie moją pasją, więc nie podchodzę do niej na zasadzie: „Teraz biorę urlop i nie odbiorę telefonu albo nie zagram koncertu, bo muszę mieć ten weekend wolny”. Pod tym kątem cały czas się spieszę, ale nie wydaje mi się, żeby to była permanentna cecha. Raczej okoliczności wymuszają pośpiech. Zazwyczaj jest ileś rzeczy do zrobienia naraz. Wszystkie kreatywne zajęcia wiążą się, niestety, z kompromisami w zakresie trybu pracy. Raz, że współpracuje się z innymi kreatywnymi ludźmi, a dwa, że jak mam do zrobienia na przykład okładkę, to z nią „chodzę”. Nie jest łatwo wyznaczyć sobie na jej zrobienie czas od–do. Nie da się usiąść, by w ciągu czterech godzin wymyślić ją, stworzyć i zamknąć temat. [Czytaj dalej]