DJ Haem: Work hard, rest hard

DJ Haem | wywiad | "To nie jest hip-hop. Rozmowy VI"
fot. Jacek Baliński

Z Ostrym grasz od 2003 roku, natomiast już rok wcześniej zdarzyło ci się raz z nim wystąpić: 6 kwietnia, klub Od Nowa, Toruń, wspólny koncert z PFK Kompany. W jednym z wywiadów powiedziałeś, że zafascynował cię kontakt Ostrego z publiką, gdyż „chłopaki z PFK miały styl bardziej zamknięty, nieco mistyczny”.

Ostry grał po nas. W którymś momencie zapytał mnie: „Bez DJ-a przyjechałem, nie zagrałbyś ze mną?”. „Oczywiście, nie ma sprawy” – odpowiedziałem. Mógłbym stać za deckami jeszcze trzy godziny; każda okazja do zagrania była dla mnie super. Zagrałem z Adamem najlepiej jak potrafiłem i mega mi się spodobało, że gościu jest autentyczny. Spontan, freestyle, gada coś do ludzi… Wydał mi się takim samym kosmitą jak ja. Był skoncentrowany tylko na majku, wszystko inne mogło nie istnieć. Ja tak samo: ważne, że mam gramofony, a czy mam buty, czy nie mam? – bez znaczenia… Mimo że nie myślałem wtedy o tym, że będziemy kiedyś grali razem regularnie, to poczułem, że płyniemy w identycznym kierunku.

Po tym koncercie przez około rok nie widzieliśmy się ze sobą. Kiedy odszedłem z PFK Kompany, realizowałem się jako partyrocker. Grałem imprezy w różnych miastach, ale przede wszystkim w Warszawie i przede wszystkim w The Fresh, gdzie byłem rezydentem. Po mniej więcej dwóch latach zacząłem jednak stopniowo wypadać z karuzeli DJ-ów imprezowych, bo rozkręciły się koncerty z Ostrym, przez co brakowało mi już terminów na imprezy.

Jak doszło do zawiązania trwałej współpracy?

Doszło do tego w ten sposób, że w Częstochowie odbywał się koncert Fisza i okazało się, że Emade ma jakiś problem ze stacją dysków do MPC-tki, więc Tytus z Asfalt Records zadzwonił do mnie po ratunek. Zorganizowałem tę stację od wspomnianego wcześniej Janusza „Yaniny” Iwańskiego, po czym Tytus zapytał, czy nie chciałbym zagrać na próbę jednego koncertu z Adamem, na co oczywiście się zgodziłem. Poczułem się jak w domu. Ostry robił show, miał świetną interakcję z publicznością… To zresztą nie zmieniło się do dziś. Kiedyś zastanawiałem się nawet, co powoduje, że fani Adama od lat są z nim; że żelazny elektorat się nie zmniejsza. Wywnioskowałem, że wynika to przede wszystkim z faktu, jakim jest człowiekiem. Dużo jest w nim szczerości, bardzo mało pozy. Mnie dobrze się z nim pracuje, bo jest po prostu spoko ziomkiem. Między nami są już takie relacje jak w rodzinie; jakbyśmy byli braćmi. Spędziliśmy ze sobą tyle czasu w trasie, w hotelach, na backstage’ach, na koncertach… Graliśmy praktycznie wszędzie: i na gigantycznych festiwalach, i w małych klubach, na statku, na plaży, na stoku narciarskim…

Niewątpliwie dobrze dobraliście się z Ostrym, bo obaj byliście wtedy – nadal zresztą jesteście… – maszynami do robienia hip-hopu; on płyta co roku, ty co roku trzy płyty (śmiech). Od 2003 roku do chwili, w której rozmawiamy, wasze granie przeszło bardziej ewolucję czy rewolucję?

Ani jedno, ani drugie; mam wrażenie, że poziom jest cały czas podobny. Program ewoluuje i zmienia się, chociaż Adam ma numery, które gramy w zasadzie zawsze. Postronnym obserwatorom może się wydawać, że kiedy po raz tysięczny gramy „Kochana Polsko” czy „Mówiłaś mi”, już nas to nudzi, natomiast to są nasze dzieła, które zawsze będziemy prezentować z przekonaniem i godnością.

To, co się zmieniło, to oczywiście media, z których gramy. Początkowo, jako że byliśmy jednymi z nielicznych, którzy mieli wytłoczone swoje podkłady na winylach, zapętlałem na żywo dwie płyty, które miały po piętnaście sekund danego bitu. Później pojawiło się Serato, więc było już znacznie łatwiej. Były także etapy, kiedy graliśmy trochę z zespołami: najpierw z Sofą, a następnie z ŁDZ Orkiestrą – dowodzoną przez Marka Dulewicza, który wtedy nagrywał Adama i miksował jego albumy – oraz Noise Trio, tworzonym przez Dominika Wanię i braci Fedkowiczów, z którymi pracowałem przy LariFari. Granie muzyki hiphopowej na żywo jest trudne, bo jest to często muzyka oparta na samplach; występowanie z zespołem generuje ciekawą energię, ale powoduje też bardzo duży odchył od tego, co słuchacze znają z płyt. Od dłuższego czasu gramy raczej w starym, sprawdzonym systemie DJ & MC.

Warto zaznaczyć, że twoja rola przy występach Ostrego niekiedy wybiega poza bycie DJ-em; wystarczy w tym miejscu przywołać chociażby zarejestrowany w 2017 roku koncert z cyklu MTV Unplugged, którego byłeś dyrektorem muzycznym.

Przy „MTV Unplugged: Autentycznie” moje zadanie polegało na wybraniu muzyków, którzy będą z nami grali, przygotowaniu materiału i czuwaniu nad terminarzem prób. Razem z Jakubem Krukowskim, który zaaranżował całość i rozpisał na instrumenty, siedzieliśmy i wymyślaliśmy, jak to ma wyglądać. Zdecydowaliśmy się na nietypowy zestaw instrumentów: harfa (zamiast gitary), wiolonczela, fortepian, bas, perkusja oraz perkusjonalia. Ciekawa translacja z języka hiphopowego na język muzyki klasycznej. [Czytaj dalej]