Siwers: Niczego nie żałuję

Siwers | wywiad | "To nie jest hip-hop. Rozmowy V"
fot. Bartek Modrzejewski

(…) Dość długo miałeś swoje domowe studio; nagrania na Bez Cenzury też przecież rejestrowaliście u ciebie.

Tak, przy czym w międzyczasie przeniosłem się z jednego pokoju do drugiego. Bez Cenzury powstawało w tym samym mieszkaniu, gdzie nagrywaliśmy Repostę, ale już w przestrzeni bardziej zaadaptowanej do nagrań. Wtedy tak naprawdę mieszkałem w studiu. Jak wpadała większa ekipa, to starałem się tak to ustawić, żeby rodziców nie było w tym czasie w domu. Tak odbywały się chociażby nagrywki właśnie na Bez Cenzury. Realizowaliśmy wokale raczej w godzinach przedpołudniowych, nie siedzieliśmy do nocy, mimo że moja mama dość przychylnym okiem patrzyła na to, co robimy.

„Za mną cały dzień nagrywania / Huk, hałas od dziesiątej z rana” – nawinąłeś w „Po męczącym dniu”. Zdziwiła mnie „dziesiąta z rana”; podejrzewałem, że Eros budził się wtedy o trzynastej, Łajzol o czternastej i dopiero wtedy mogliście zacząć pracować (śmiech).

Trochę tak było (śmiech). Zdarzało się jednak, że od dziesiątej sam nagrywałem swoje wokale, bo wychodziłem z założenia, że później, jak już przyjdą Eros z Łajzolem, to albo nie zdążę, albo nie będzie mi się chciało – a tak przynajmniej miałem już coś gotowe i mogłem przedstawić chłopakom jakąś propozycję. Częściej natomiast było tak, że siedziałem do piątej rano na słuchawkach i trzaskałem bity – gdyby nie zaczynało świtać, siedziałbym pewnie jeszcze dłużej, bo miałem mega zajawę na robienie muzyki – a potem spałem do piętnastej (śmiech). I od nowa. Żaden dzień nie wyglądał tak samo. Wesołe, beztroskie życie.

Po Bez Cenzury chyba nic większego u mnie nie nagrywaliśmy. Płytę „Ogień” z Tomikiem realizowaliśmy już na Zaciszu, gdzie Tomiko u siebie w pokoju postawił kabinę z wygłuszeniem i z drzwiami. Miał też dobry mikrofon, dobrą kartę dźwiękową, laptopa… Całkiem spoko to wyglądało. 

Bez Cenzury zaczęliście nagrywać w 2005 roku, miałeś wtedy dwadzieścia trzy lata. Mogłeś sobie pozwolić na spanie do piętnastej?

Mogłem i nie mogłem. Nie miałem stałej pracy, łapałem różne dorywcze. Po maturze próbowałem dostać się na socjologię na SGGW – to był pierwszy rok tego kierunku na tej uczelni – ale nie dostałem się. Wtedy poszedłem na budowę, co było dla mnie trochę szokiem. Koniec liceum – i nagle ciężka robota. Miałem inne plany w głowie, ale jakoś trzeba było zarabiać pieniądze.

Później przez kilka lat pracowałem tylko dorywczo, na przykład przy wykończeniach. Nie miałem czasu na pracę, bo zajmowałem się muzyką (śmiech). To jest zresztą ciekawy temat… Byłem częściowo na utrzymaniu rodziców i niby chciałem zerwać się z łańcucha, ale z drugiej strony jedynym, co mi sprawiało wtedy przyjemność, było robienie muzyki. Miałem dach nad głową i miałem co jeść; to mi wystarczało do tworzenia. W pewnym sensie byłem wręcz więźniem muzyki. Przez całe moje dorosłe życie gdzieś się ona przewija.

W okolicach 2005 roku raczej trudno było postawić wszystko na rap. Miałeś nastawienie w stylu: „zrobię wszystko, co w mojej mocy, i w końcu się uda”, czy jednak zdawałeś sobie sprawę, że to mogą być tylko mrzonki i po następnej demówce trzeba będzie zająć się życiem?

W środku czułem, że kiedyś coś z tego wyjdzie, bo poświęcałem cały swój wolny czas, żeby pchnąć ten temat do przodu. Bez Cenzury zostało już szerzej docenione, to dawało nadzieję, ale wiadomo, że w głowie krążyło widmo porażki – i krąży zresztą do dziś.

W międzyczasie próbowałem jeszcze zająć się grafiką komputerową, uczyłem się w jakimś studium, ale strasznie irytowało mnie programowanie, wpisywanie komend… Nie ukończyłem tej szkoły, a wtedy była jeszcze obowiązkowa służba wojskowa i trzeba było znaleźć sposób, jak się przed nią wymigać. Mimo że stwierdzono u mnie astmę oskrzelową, machnęli na to ręką i dali mi kategorię „A”. Gdybym leżał na poligonie gdzieś w trawie w środku sezonu pylenia, pewnie wylądowałbym w szpitalu…

Kombinowałem cały czas, jak nie pójść do wojska (śmiech). W końcu złożyłem w komisji podanie, w którym napisałem, że nie uznaję przemocy i brzydzę się bronią. Zadziałało! Nie musiałem iść do wojska, za to musiałem odbyć służbę zastępczą. Dostałem do wyboru: szpital albo galeria sztuki. Jak myślisz – na co się zdecydowałem?

Bardziej oczywista wydaje się galeria, ale obstawiam, że na przekór wybrałeś szpital.

Pudło; Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski. Nie zdawałem sobie nawet sprawy, że zastępczą służbę wojskową można odbyć w państwowej galerii sztuki (śmiech). [Czytaj dalej]