(…) W jednym z dawnych wywiadów zostałeś zapytany o to, jak się mają sprawy z twoją depresją. „Mój psychiatra powiedział, że sprzedaż pięciu tysięcy »Hoteli trzygwiazdkowych« powinna rozwiązać problem” – odpowiedziałeś. Problem rozwiązany?
Ten materiał został później wznowiony przez Asfalt, więc myślę, że tak. Prawdę mówiąc jednak, nie pamiętam tej wypowiedzi, a do tego nie leczyłem się psychiatrycznie, chociaż miałem dużo psychologicznych jazd związanych z nerwicą lękową. Silne ataki paniki, wielokrotne lądowanie na szpitalnym oddziale ratunkowym, relanium dożylnie… Bywało, że nie chodziłem do pracy przez dwa tygodnie. Wyjście do spożywczaka na dole było ponad na moje siły. Podobno nerwicy się nie leczy i ona w końcu wraca, ale wydaje mi się, że u mnie tak nie jest. Wraca u ludzi, którzy albo są na wyparciu, albo wstydzą się lub stygmatyzują takie dolegliwości. Ja postanowiłem ich nie stygmatyzować. Wiem, że podobne akcje mogą się jeszcze u mnie pojawić, ale bardzo dużo czytałem na ten temat i wiem, który objaw jest fizyczny, a który psychiczny.
Z czym wiązał się fakt, że nie byłeś w stanie wyjść nawet do sklepu?
Z niewyjaśnionym strachem, że coś się stanie. Albo że nie wrócę. Organizm wysyła sygnał, że ma się atak paniki i trzeba walczyć albo uciekać – a nie ma przed czym, więc zamyka człowieka w klatce i wypuszcza hormon stresu. Ten hormon ma jednak swoją granicę – cała sytuacja może trwać cztery godziny i będą to okropne cztery godziny, ale w końcu przejdzie. Chętnie dzielę się tym doświadczeniem, bo wiem z rozmów ze znajomymi oraz słuchaczami, że choroby psychiczne i psychologiczne zbierają teraz ogromne żniwo. Mnóstwo ludzi się z nimi boryka, jednocześnie wstydząc się ich, bojąc. Ja już wiem, że nic tak nie pomaga jak – przede wszystkim – zdobycie wiedzy, a do tego opowiadanie o dolegliwościach w ten sam sposób jak o tym, że kupiło się nowe buty albo że ma się grypę. To ta sama kategoria, tylko dużo bardziej utrudnia życie, kiedy się z nią chowa.
Radziłeś sobie z nerwicą na własną rękę czy korzystałeś z pomocy specjalistów?
Z jednego ze szpitali skierowano mnie do psychiatry i bez rozmowy dostałem receptę na leki psychotropowe. Nie kupiłem ich, bo nawet nie wiedziałem, co mi dolega. Udałem się do psychologa, który mi to wytłumaczył, a później po prostu przeczytałem kilka książek i dowiedziałem się, że można sobie poradzić bez psychotropów – choć zdecydowana większość chorych je bierze. Mnie pomogło to, że się dowiedziałem, co to jest, jak to działa i dlaczego. Na razie się trzymam, choć wiem, że w okresach poststresowych nerwica może mnie jeszcze dopaść.
Wspomniałeś o ataku paniki – we wkładce do EP-ki MAUi WOW!E, czyli twojego jednorazowego projektu z Tortem, napisałeś: „Panika ostatniej chwili to też dobry moment”.
To akurat Wankej z Dinala w którymś z wywiadów powiedział, że dużo kreatywnych prac wykonuje w panice ostatniej chwili. Mam to samo. Jak jest coś do zrobienia, to nie siadam i nie robię, tylko patrzę, kiedy jest deadline, i za piętnaście deadline zaczynam się tym martwić. To jest panika ostatniej chwili – „nie no, nie dam rady, to jest bez sensu”. Potem się okazuje, że coś jest na jutro i trzeba to zrobić. I nagle się da. Nie wiem, z czego to wynika, ale tak jest. [Czytaj dalej]