(…) A jeśli chodzi o wykonawców – masz jakiś klucz ich doboru?
Jak najbardziej – od dwudziestu lat kieruję się jedynie własnym gustem. Na takiej zasadzie wyłapałem Fisza w audycji Bogny Świątkowskiej, tak wyłapałem też Ostrego na scenie przed łódzkim koncertem Fisza właśnie. Podobnie było z Taco Hemingwayem, którego podklepał mi Arek [Ras – przyp. red.] z Rasmentalism. To samo dotyczy Adiego Nowaka, którego z kolei podesłał mi sam Taco. Co do zasady, to raczej ja docieram do wykonawców niż oni do mnie.
Mówiłeś, że obecnie odpowiadasz w wytwórni za „wizjonerskie” rzeczy – doprecyzujesz tę myśl? Inaczej rzecz ujmując: co dokładnie wchodzi w zakres twoich codziennych obowiązków?
Mówiąc o rzeczach wizjonerskich, miałem na myśli całą kreację i planowanie, czym Asfalt Records ma się zajmować, w którą stronę ma iść, jaką ma stosować politykę cenową i marketingową, jaką politykę A&R… Podejmuję także oczywiście ostateczne decyzje w każdej instancji – nadzoruję sklep, nadzoruję działalność koncertową Adama i staram się ogarniać, co się dzieje z jego wizerunkiem w mediach. Bardzo dokładnie śledzę internet – co rano otrzymuję raport z tego, co pisze się o wszystkich moich artystach i o mojej wytwórni. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale wiem na ten temat niemal wszystko (śmiech).
Do pewnego momentu projektowałeś okładki czy plakaty. Co ciekawe, robiłeś również klipy. Ze świeższych rzeczy można wymienić choćby obrazek do „Kim ja jestem?” Meek, Oh Why’a.
Zgadza się. Rozwój technologii jest na tyle niesamowity, że naprawdę porządne, nadające się do emisji teledyski można robić na sprzęcie dostępnym dla zwykłych śmiertelników. Z tego właśnie powodu w pewnym momencie zacząłem się zajmować teledyskami, co zresztą bardzo mi się podoba.
Jednym z moich pierwszych klipów był klip do „Psychologii tłumu” ze wspólnej płyty Ostrego z Hadesem – w tej chwili [maj 2018 r. – przyp. red.] teledysk ten ma już ponad dwadzieścia trzy miliony wyświetleń. Nakręciłem też między innymi teledysk Ostrego do kawałka „We krwi (Since I Saw You)” z płyty „Życie po śmierci” czy wspomniany przez ciebie klip do „Kim ja jestem?” Meek, Oh Why’a. Do tego ostatniego bardzo długo się przygotowywaliśmy i jestem bardzo zadowolony z efektu. Niestety, kręcenie teledysków – a zwłaszcza przygotowanie się do tego – jest niezwykle praco- i czasochłonne, przez co nie mogę się temu bardziej poświęcić.
(…) Który rok w historii Asfaltu mógłbyś wyróżnić jako najbardziej owocny w kontekście wydanych przez was płyt?
Przełom 2000 i 2001 roku oraz okres od wakacji 2015 do wakacji 2016. Niedługo po starcie wytwórni niemal jeden po drugim wyszły trzy niezapomniane debiuty: najpierw Fisz, a później Ostry i Łona. Ich płyty w dużej mierze ukształtowały Asfalt Records, dzięki czemu potem mieliśmy już z górki, ponieważ wszystko, co w kolejnych latach wydawaliśmy, było pewnego rodzaju kontynuacją tych trzech albumów.
Początek drugiego wyróżnionego przeze mnie okresu datuję na moment wydania naszym nakładem dwóch pierwszych płyt Taco Hemingwaya: „Trójkąta warszawskiego” oraz „Umowy o Dzieło”. Ten drugi materiał powstawał już po nawiązaniu współpracy z Asfalt Records, natomiast oba albumy wydaliśmy jednocześnie. W lutym 2016 roku ukazało się natomiast „Życie po śmierci” Adama, czyli nie tylko najlepiej sprzedająca się płyta w historii wytwórni, ale również najlepiej w ogóle sprzedająca się płyta w Polsce w 2016 roku. Ponadto, w listopadzie 2015 roku, po niemal dwuletnich staraniach, otworzyliśmy stacjonarny Asfalt Shop. Ten okres zdecydowanie był dla mnie niezwykle ważny.
Zresztą cały czas dzieje się coś ważnego. W 2017 udało nam się wyprodukować fajną trasę koncertową O.S.T.R.-a z udziałem jego własnego sekstetu i we współpracy z Hennessy. Na fali tej trasy nawiązaliśmy współpracę z MTV i wypuściliśmy „MTV Unplugged: Autentycznie” z analogicznym materiałem. Jedno i drugie wymagało wielu godzin za biurkiem i przed komputerem oraz wielu godzin spotkań i rozmów. Do tego doszła nasza własna dystrybucja właśnie tego tytułu jako pierwszego w historii. Pamiętam, że byłem bardzo podbudowany tymi wydarzeniami, gdy wszystko ostatecznie udało się zapiąć. Miałem uczucie zaspokojonego perfekcjonizmu. [Czytaj dalej]